- Pierwsza kadencja Donalda Trumpa zbiegła się ze skokowym wzrostem inwestycji amerykańskich w Polsce. Zwiększyły się one z kwoty 24 mld dolarów w 2017 do prawie 27 mld dolarów w 2020.
- Trump w Białym Domu to również rozwój wzajemnej wymiany handlowej. Zarówno eksport, jak i import na linii Polska-USA wzrastały w tym czteroleciu o ponad 8 proc.
- Branże, które najbardziej rozwijały się w tym czasie to: oprogramowanie (IT) magazynowanie czy produkcja podzespołów i części do pojazdów.
- Jednak zapowiadana przez Trumpa „wojna celna” z Niemcami może odbić się negatywnym rykoszetem na polskich podwykonawcach branży motoryzacyjnej.
Rozpoczynająca się 20 stycznia 2025 roku kadencja 47. prezydenta USA Donalda Trumpa, stawia pod wielkim znakiem zapytania przyszłość stosunków gospodarczych pomiędzy Ameryką a Starym Kontynentem. Wielu ekspertów rysuje w tej materii czarne scenariusze, opierając się m.in. na przedwyborczych zapowiedziach republikańskiego kandydata, zakładających izolacjonizm gospodarczy Stanów Zjednoczonych. Przeszłość pokazuje jednak, że akurat dla Polski, Trump zasiadający w Białym Domu wcale nie musi oznaczać kłopotów.
Wymiana handlowa wyraźnie do góry
Jak wynika z raportu Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce i KPMG pt. „30 lat inwestycji amerykańskich w Polsce”, poprzednie czterolecie, kiedy ten biznesmen zasiadał za sterami administracji w Waszyngtonie, przyniosło spore ożywienie w relacjach gospodarczych pomiędzy USA a naszym krajem.
Najdokładniej widać to na przykładzie eksportu i importu, zarówno jeśli chodzi o obroty towarów, jak i usług. O ile jeszcze w latach 2012-2015 wskaźniki te, w przypadku wymiany towarowej, pomimo delikatnego wzrostu w obu kolumnach obracały się w wartości ok. 5 mld dolarów rocznie, to już w 2017 (czyli po pierwszym roku pierwszej kadencji Trumpa) widać wzrost do ponad 6 mld (eksport) i niespełna 6,5 mld (import), a w kolejnych 12 miesiącach odpowiednio do 7,2 mld i 7,6 mld. Podobnie liczby kształtują się przy wymianie usług. Rynek amerykański zdecydowanie bardziej otworzył się na polskie firmy za pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Do tego czasu polski eksport w tej materii nieznacznie przekraczał 2,8 mld dolarów, by w 2017 wzrosnąć do 3,5 mld i aż do prawie 4,5 mld w 2018 r. Jak konkludują autorzy raportu, był to rekordowy czas, jeśli chodzi o wymianę handlową, która wzrosła o 8 proc., a zwłaszcza usługową, której wartość sprzedaży wzrastała od 2016 r. średniorocznie o ponad 25%.
– Obserwatorzy gospodarki w ostatnim dwudziestoleciu regularnie podkreślali, że relacje biznesowe pomiędzy Polską a USA układały się poprawnie. Widzimy jednak, że w roku 2016 otrzymały one pewien pozytywny impuls, który pozwolił im, po czasie pewnej stagnacji, wskoczyć na nowy poziom. Później mogliśmy obserwować pewne trudności, na które nie bez wpływu pozostawała pandemia, ale firmy dobrze odczytujące ten trend z całą pewnością mogły z niego skorzystać – mówi Mateusz Skowronek, Dyrektor Sprzedaży z eFaktor, firmy która specjalizuje się w finansowaniu MŚP.
Amerykanie cenią polskich specjalistów
Taką samą tendencję obrazuje także raport „Amerykańskie Firmy w Polsce. Kapitał dla rozwoju i bezpieczeństwa”, który AIH przygotowała wraz ze Szkołą Główną Handlową. W czasie pierwszej kadencji Donalda Trumpa znacznie do góry poszła również wartość inwestycji amerykańskich w Polsce. Ilość ulokowanego kapitału amerykańskiego nad Wisłą wzrosła wówczas z 24,4 mld dolarów w 2018 r. do 26,4 mld w 2019 r. i odpowiednio do 26,8 mld w 2020 r. Co ciekawe rok 2021, kiedy prezydenturę przejął Joe Biden, przyniósł spadek w tej kwestii do 26,1 mld, ale na ten wynik przełożyły się także czynniki wynikające z pandemii koronawirusa.
W dokumencie tym znajdziemy również obszary, w których w ostatnich latach Amerykanie inwestują w naszym kraju coraz częściej. Na czoło wysuwa się tutaj branża IT, czyli świadczenie usług związanych z oprogramowaniem. Sporo swoich funduszy USA lokują również w usługach doradczych i zarządzaniu. Za ich przyczyną obserwujemy także wzrosty w sektorze wynajmu i zarządzaniu nieruchomościami (jak np. magazynowanie), ale także w usługach budowlanych oraz produkcji części i akcesoriów do pojazdów silnikowych.
– Wiemy, że amerykańscy inwestorzy cenią sobie dostępność dobrze wykwalifikowanych polskich pracowników, stąd szerokie inwestycje w branże specjalistyczne, jak choćby w branży IT czy produkcji skomplikowanych komponentów. Wraz z rozwojem technologii nie wydaje się, aby popyt na tego rodzaju usługi miał maleć. Dlatego też firmy, które mają wysoką płynność i dysponują środkami na inwestycje w te obszary, prawdopodobnie będą miały szansę na dynamiczny rozwój także w najbliższych latach. Nie można przespać tego okresu, trzeba być gotowym i wykorzystać szanse, jakie pojawiają się wraz ze zmianą w USA – podkreśla Mateusz Skowronek, eFaktor.
Cios w niemiecki sektor motoryzacyjny
Przedstawicieli firm ze wspomnianego sektora produkującego części i podzespoły do samochodów z całą pewnością jednak niepokoi zapowiedziana jeszcze w czasie kampanii wyborczej „wojna celna” z Unią Europejską. Nie były to jednak bezpośrednie groźby adresowane we wszystkie kraje wspólnoty. Słowa te Trump wypowiadał w kontekście potrzeby ratowania amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego i dotyczyły głównie sprowadzania do USA samochodów niemieckich. Niemniej, jednak jeśli dojdzie do realizacji tej obietnicy, możemy w najbliższym czasie zaobserwować pewne problemy na rynku motoryzacyjnym u naszego zachodniego sąsiada.
– Taka sytuacja może z kolei negatywnie wpłynąć na polskich producentów, współpracujących z niemieckimi markami. Dziś jeszcze nie wiadomo jak silny będzie ten amerykański cios wymierzony w ten sektor, ale taka zapowiedź nie nastraja optymistycznie. Wydaje się więc pożądane, aby biznesy z tego sektora już dziś zabezpieczyły się przed potencjalnym spowolnieniem i zabezpieczyły środki na funkcjonowanie w trudniejszym okresie, kiedy zamówień na podzespoły z Niemiec może być mniej – analizuje Mateusz Skowronek z eFaktor.